Korespondencja Kacpra Krasickiego z Burmistrz Miasta Leska Panią Barbarą Jankiewicz dotycząca oszczerczej publikacji Biuletynu Gminy Miasta Leska

23 września 2013

Do Urzędu Gminy Miasta Leska
 w Lesku

Proszę Panią Burmistrz Jankiewicz o sprostowanie kłamstwa zamieszczonego w Biuletynie Gminy.

W Biuletynie Urzędu Gminy Miasta Leska wydawanym w Internecie prezentowana jest od dłuższego czasu publikacja nosząca tytuł „Zamek” poświęcona jego dziejom. W publikacji tej mieści się m.in. następujący ustęp :
„Część biblioteki zamkowej została w 1939 roku zatopiona w stawie, część później znalazła się w bibliotece Muzeum Historycznego w Sanoku, dużo książek jest w posiadaniu mieszkańców Leska. W chwili zbliżenia się frontu w 1944 roku ostatni właściciel wywiózł przy pomocy Niemców 7 wagonów zbiorów.”
Z głębokim ubolewaniem, ale też oburzeniem, stwierdzam, że powyższe rzekome „fakty” nie odpowiadają zgoła prawdzie i są potwarzą krzywdzącą dobre imię ostatniego właściciela w Lesku, Augusta Krasickiego. Jako jego prawnuk domagam się dlatego od Władz Miasta Leska wycofania z ich internetowego Biuletynu przytoczonych wyżej dwóch zdań, ogłoszenia w nim stosownego sprostowania i wyrażenia publicznych przeprosin za krzywdę wyrządzoną pamięci mojego pradziadka.
Uzasadniając mój postulat oświadczam co następuje:
Zawarte w cytowanym ustępie Biuletynu samorządu leskiego jako rzekome „fakty” twierdzenia nie znajdują pokrycia w prawdzie,  ponieważ:
1. Żadna część biblioteki zamkowej nie została zatopiona w stawie. Natomiast August Krasicki działając w trosce o uratowanie cennych starodruków zdeponował kilka tysięcy liczący zbiór najbardziej wartościowych książek w Muzeum Historycznym w Sanoku, gdzie –nie zwrócony jego spadkobiercom po wojnie – znajduje się nadal. Należy dodać, że jeżeli niektóre książki pochodzące z biblioteki zamkowej są obecnie w posiadaniu mieszkańców Leska, to znaczy, że zostały one zabrane z zamku podczas wydarzeń wojennych i powinny zostać zwrócone prawowitym właścicielom.
2. Ostatni właściciel zamku, August Krasicki, opuścił wraz z rodziną Lesko dnia 11 września 1939 roku i nigdy później do Leska nie powrócił. Gdy wyjeżdżał wraz z rodziną dysponował tylko jedną ciężarówką, na której mogli się pomieścić tylko najbliżsi krewni z podręcznym bagażem. Krasiccy po przeniesieniu się z „ sowieckiego” na drugi „ niemiecki”, brzeg Sanu do pobliskiego Zagórza, również po zajęciu Leska przez Niemców w czerwcu 1941 roku nie mogli tam powrócić, ponieważ obowiązywał wydany przez okupanta zakaz wjazdu Polaków z Generalnego Gubernatorstwa na obszar nowego, przyłączonego do „starej” Generalnej Gubernii tzw. „ Dystryktu Galicja” ze stolicą we Lwowie. Co więcej po najeździe hitlerowskim na ZSRR w 1941 roku władze niemieckie nie zwróciły skonfiskowanych przez Sowiety majątków i wszelkich innych nieruchomości przejmując je pod tak zwany zarząd powierniczy („Liegenschaft”) przy czym byłym właścicielom polskim zabroniono przebywania na terenie ich przedwojennych posiadłości. Tym samym August Krasicki nie tylko nie mógł być obecny w 1944 roku w Lesku i to na zamku, lecz nadal wyzuty ze swej własności, nie był w stanie – i to w dodatku wraz z Niemcami ! – wywozić z Leska 7 wagonów zbiorów. Należy przy tym z naciskiem podkreślić, że po najazdach najpierw sowieckim we wrześniu 1939 roku, a później niemieckim trwającym od czerwca 1941 do lutego 1944 roku, zamek leski był rozgrabiony , zrujnowany i doszczętnie zdewastowany, a wiec nie było już niczego w nim co można było wywieźć.
Wszystkie powyższe fakty i okoliczności były i jak się wydaje powinny nadal być dość powszechnie znane szczególnie w Lesku i na obszarach położonych po obu stronach linii granicznej wytyczonej między Sowietami i Niemcami przez Pakt Ribbentrop – Mołotow. Tę wiedzę powinni posiadać i zapewne posiadają w pierwszym rzędzie przedstawiciele lokalnego samorządu tzn. Zarządu Gminy Miasta Leska z Burmistrzem Panią Barbarą Jankiewicz na czele. Tym bardziej oburza mnie, ale też  zastanawia i skłania do głębszej refleksji, absurdalna treść przytoczonego ustępu Biuletynu tej właśnie Gminy. Treść ta w oczywisty sposób narusza bowiem dobre imię i rzuca cień na nieposzlakowaną opinię ostatniego właściciela zamku leskiego insynuując w dodatku jakoby kolaborował on z Niemcami. A chodzi przecież o nie co innego, jak o cześć i honor mojego pradziadka, Augusta Krasickiego, który czy to jako współtwórca Legionów Polskich w latach 1914-1916 i uczestnik wojny z bolszewikami w 1920 roku, a później w okresie okupacji żołnierz w Podkarpackiej Komendzie Armii Krajowej, czy kiedy to jako wzorowy leśnik, wybitny dendrolog, botanik, a w dodatku wieloletni nie zwykle zasłużony dla Leska działacz miejscowego samorządu, całe swe trudne i burzliwe życie poświęcił służbie Polsce.
Ta godna pożałowania próba oczernienia postaci mojego pradziadka przez posłużenie się kłamstwem mówi sama za siebie. Najwyraźniej chodzi tu o zdyskredytowanie roli odegranej w czasie ostatniej wojny przez naszą rodzinę. Stanowi przy tym kolejny, charakterystyczny przejaw dążenia niektórych przedstawicieli Władz tutejszego samorządu, by utrudnić, a najlepiej udaremnić powrót Krasickich do ich rodzinnego domu. Aby uczynić publicznie zadość historycznej prawdzie i naprawić krzywdę wyrządzoną pamięci Augusta Krasickiego proszę więc Panią Burmistrz Barbarę Jankiewiecz o sprostowanie upowszechnianego w Biuletynie Zarządu Gminy Leska kłamstwa.
Kacper Koncyliusz Krasicki

Stanowisko Pani Burmistrz

-----Original Message-----
From: burmistrz [mailto:
burmistrz@lesko.pl]
Sent: Friday, September 13, 2013 9:43 PM
To: "Kacper Krasicki"
Subject: Re: sprostowanie

Szanowny Pan Kacper Krasicki!
Dzisiaj odebrałam Pana sprostowanie dotyczące losów biblioteki zamkowej,
przyznam, że natychmiast skontaktowałam się z informatykiem w celu
wyjaśnienia źródła informacji. Uzyskałam na ten moment odpowiedź, że tej
treści informacja zamieszczona była na stronie za poprzedniego burmistrza i
że informatyk za pomocą firmy Zeto przeniósł treść na aktualną stronę.
Zobowiązałam pracownika do sprawdzenia źródła tej informacji, chociaż nie
jestem jego autorem rozumiem Pana oburzenie.W poniedziałek sprawdzimy
historię powstania tych materiałów i jeśli zawinili urzędnicy lub moi
poprzednicy zamieścimy stosowną informację na stronie bip
z wyrazami szacunku
Barbara Jankiewicz
Burmistrz
Miasta i Gminy Lesko



Odpowiedź Kacpra Krasickiego

Gdy zapoznałem się z powyższym mailem Pani Barbary Jankiewicz byłem przekonany , ze jest to tylko wstępna reakcja ze strony Pani Burmistrz na mój protest wobec skandalicznego ustępu rozdziału o dziejach zamku leskiego  publikowanego przez długi okres czasu w oficjalnym Biuletynie Gminy Miasta Leska. W swoim mailu Pani Burmistrz nie wspomniała przecież ani słowem o głównym postawionym zarzucie jakoby mój pradziadek August Krasicki miał rzekomo „przy pomocy Niemców” wywieźć z zamku w 1944 roku 7 wagonów cennych przedmiotów. Czekałem więc pewien czas na publiczne ustosunkowanie się Pani Barbary Jankiewicz przede wszystkim do tego właśnie zarzutu. Sądziłem , że nastąpi to w postaci uczciwego przyznania się do winy, złożenia stosownego sprostowania oszczerczej wiadomości i wyrażenia przeprosin za wyrządzoną tym samym krzywdę tak bardzo zasłużonemu dla Ojczyzny oraz Gminy i społeczności Leska  ostatniemu właścicielowi zamku Augustowi Krasickiemu.
Jednak się zawiodłem. Jak na razie nic takiego nie nastąpiło. Wprawdzie z tekstu o zamku  od niedawna jakby ukradkiem  wyparowały dwa kłamliwe zdania, które przytoczyłem w moim proteście, ale najwidoczniej uznano w gabinecie Pani Burmistrz , ze na tym całą sprawę można i trzeba zakończyć.
W skierowanym do mnie mailu sprawująca przecież rządy w Lesku od dobrych już paru lat Pani Jankiewicz zepchnęła dość tchórzliwie odpowiedzialność za ten cały skandal na swojego poprzednika. Po czym nie zajmując w ogóle żadnego stanowiska wobec meritum sprawy po prostu zamilkła.
To milczenia Barbary Jankiewicz jest jednak bardziej wymowne od wielu górnolotnych słów. Pozostawiam je bez komentarza do własnej oceny ze strony każdego mieszkańca Leska, a zwłaszcza ze strony ogółu wyborców tej Pani Burmistrz.

Kacper Krasicki


Czytaj dalej...

Wójtowie zapłacili ponad 100 tys. zł za fikcyjne szkolenia?

11 września 2013

PODKARPACIE. Trwa postępowanie przeciwko podejrzeniu przekroczenia uprawnień władz dziewięciu bieszczadzkich gmin.
Wójtowie dziewięciu bieszczadzkich gmin mieli wpłacić z gminnych kas po 12 tys. zł na rzecz jednej z fundacji, która w zamian miała zorganizować szkolenia dla mieszkańców. Zdaniem osoby blisko związanej ze sprawą, pieniądze znikły, a szkolenia nie przeprowadzono. Sprawą już zajmuje się prokuratura. Jeśli nieprawidłowości zostaną potwierdzone, przed sądem mogą stanąć wszyscy wójtowie.
- Śledztwo prowadzone jest pod kątem podejrzenia przekroczenia uprawnień przez władze dziewięciu gmin w kwestii przekazania w kwietniu 2006 roku pieniędzy na rzecz Fundacji Bieszczadzkiej „Partnerstwo dla Środowiska” – mówi Izabela Jurkowska-Hanus, szefowa Prokuratury Rejonowej w Sanoku. Zawiadomienie w tej sprawie złożył jeden z mieszkańców gminy Czarna. – Śledztwo jest w fazie „in rem”, co oznacza, że nikomu nie został jeszcze postawiony zarzut – dodaje prokurator.
Na jakim etapie jest śledztwo? Których dokładnie gmin dotyczy? Kto może usłyszeć zarzuty? Informacji tych nie chce zdradzić ani prokuratura, ani Komenda Wojewódzka Policji w Rzeszowie, która postępowanie prowadzi pod nadzorem prokuratury. – Wszystko dla dobra śledztwa – wyjaśnia komisarz Paweł Międlar, rzecznik prasowy.
Fikcyjne szkolenie?
Z naszych informacji wynika, że wójtowie dziewięciu gmin w 2006 r. mieli wpłacić w sumie ponad 108 tys. zł na rzecz bieszczadzkiej fundacji pod pretekstem organizacji szkolenia „Lider Plus” dotyczącego pozyskiwania funduszy unijnych. Szkolenie miało odbyć się w 2007 r., ale czy rzeczywiście się odbyło? Według nieoficjalnych informacji, fundacja miała potrzebować pieniędzy z budżetu samorządowego w celu starania się o środki z unijnej kasy, a organizacja szkolenia miała być tylko przykrywką.
Postanowiliśmy skontaktować się z wójtami kilku bieszczadzkich gmin w celu zapytania o udział mieszkańców w szkoleniu i pieniądzach, jakie gminy miały za nie zapłacić.
W szkoleniu udział wziąć miały m.in. gminy: Solina, Czarna i Olszanica. Niestety, żadnego z wójtów w piątek nie udało się nam zastać. – Pana wójta nie ma, wyjechał na Ukrainę – poinformowała nas sekretarka Zbigniewa Sawińskiego, wójta gminy Solina. Wójt Czarnej, Marcin Rogacki, był „w terenie”, a wójt Olszanicy, Krzysztof Zapała, na spotkaniu.
Nie wiadomo, które gminy są jeszcze zamieszane w sprawę. O szkolenie „Lider Plus” zapytaliśmy także Jacka Mroza, wójta Lutowiska i Henryka Sułuja, burmistrza Ustrzyk Dolnych. Tego ostatniego nie zastaliśmy, a od Jacka Mroza usłyszeliśmy, że urząd pełni od 2011 r., więc nic nie wie na temat szkoleń z 2007 roku. Wójt przyznał jednak, że o zamieszaniu wokół sprawy słyszał.
Nawet 10 lat
Jeśli prowadzone postępowanie wykaże nieprawidłowości, to wszyscy wójtowie, którzy zapłacili za szkolenie, odpowiedzą przed sądem.
Zgodnie z art. 231 kodeksu karnego funkcjonariusz publiczny, który przekraczając swoje uprawnienia lub nie dopełniając obowiązków, działa na szkodę interesu publicznego lub prywatnego, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3. Jeśli działa w celu osiągnięcia korzyści majątkowej lub osobistej, grozi mu kara nawet do 10 lat więzienia.
Ewelina Nawrot

Czytaj dalej...